- Ile słyszałaś? – długą chwilę ciszy przerwała w końcu Alison.
- Na tyle, że wiem, że Lucas nie jest synem Chrisa i wiecie kim jest mój ojciec.
- Czyli słyszałaś prawie wszystko. – wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić – Lucas cie okłamał bo wiedział, że się zakochacie, to było zapisane już jakieś 200 lat temu w waszym przeznaczeniu i nie tylko to. Chciał cie chronić, wiedział, że jak zginie, a za bardzo się zbliżycie to twój ojciec wykorzysta twoje cierpienie. Wtedy był by już koniec.
- Kim jest mój ojciec i kim jest tak naprawdę Lucas? – Isabelle miała cichy głos prawie niesłyszalny.
- On musi sam ci odpowiedzieć na te pytania.
- Nie możesz ty?
- Obiecałam mu. – Alison opiekuńczo się do niej uśmiechnęła, lecz Izzy nie odwzajemniła uśmiechu.
- Alison… - dziewczyna zrobiła krótką przerwę – Lucas naprawdę będzie musiał umrzeć?
-Tak. – głos dziewczyny się załamał
- Dlaczego? Jak byłam w jaskini proroczej powiedziałaś mi, że tak nie musi być! – jej głos nabrał silniejszego tonu
- Wiem, chodziło mi wtedy o Andy’ego.
- O nim też rozmawialiście, on jest demonem?
- Tylko opętany, to będziesz mogła to zmienić. Tylko nie wiem jeszcze jak, ale tego się dowiem i wtedy ci powiem. Obiecuję – Alison spojrzała na Iz.
- Dziękuje, że mi to powiedziałaś. – dopiero teraz na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.
- Proszę, jakbyś mnie szukała będę w salonie. – wstała, ale jak zrobiła dwa kroki została złapana za rękę.
- Musze jeszcze o jedno spytać! – Isabelle wstała, a Alison zmarszczyła brwi. – Co łączy cie z Lucasem, słyszałam jak mówicie, że się kochacie.
- To jest mój brat. – lekko się roześmiała
Isabelle zatkało. Jakby walną w prosto w twarz, myślała, że zemdleje lecz oprzytomniała.
- Ty jesteś Alison Morris, a on jest Lucas Hunt. – w duchu się cieszyła, że to tylko rodzeństwo, lecz wiedziała, że to będzie miało zły koniec.
- Mam nazwisko Morris po mężu Bradzie.
Słyszała to imię jak rozmawiali. „Brad był wampirem, a Alison upadłym Aniołem. Czyli Lucas też jest Aniołem” kolejna myśl z wielu które krążyły w głowie Isabelle. Jak oderwała się od myśli zauważyła, że została całkiem sama, Alison znikła.
Lucas był w swoim pokoju, leżał na łóżku i patrzał na sufit. Z rozmyślenia wyrwała go Alison:
- Porozmawiałam z nią.
- Chce mnie widzieć?
Alison nie zdarzyła odpowiedzieć, bo zrobiła to za nią Isabelle.
- Tak chce.
- To ja was zostawię. – Alison wyszła, a Lucas się podniósł i teraz siedział na skrawku łóżka.
- Siadaj Isabelle. – wskazał miejsce koło siebie. Dziewczyna po krótkiej chwili zastanawiania się podeszła i usiadła.
- Wiem, dlaczego mnie okłamałeś, że Alison to twoja siostra, ale nie wiem kim ty jesteś i mój ojciec, a ty znasz odpowiedź na te dwa pytania. – Izzy odezwała się pierwsza
- Odpowiem ci na nie oba. Tak zgadza się jestem bratem Alison i tak jak ona jestem upadłym Aniołem. Tak jak ja. – na chwilę przerwał – Powiem ci kim jest twój ojciec, ale obiecaj mi jedną rzecz..
- Jaką? Obiecam wszystko.
- Zapomnisz, że mnie kochasz. Ja też zapomnę – odwrócił wzrok w drugą stronę
- Nie wiem czy dam radę. – Isabelle spojrzała na niego
- Obiecaj mi to! – spojrzał na nią
- Obiecuję! – szybko się odwróciła.
***
W czasie kiedy Isabelle i Lucas rozmawiali ze sobą. W podziemiach:
- Panie! – odezwał się wysoki mężczyzna o jasnych włosach. – Znaleźliśmy dziewczynę! Jest z nią chłopak i dziewczyna. Oboje są upadłymi Aniołami.
- Dziękuje Drake Możesz odejść! – odezwał się wysoki i potężny głos.
Po wyjściu Drake’a, w Sali został sam mężczyzna, siedział w czarnym garniturze, włosy miła krótkie i czarne. Patrzał wprost przed siebie, na zdjęcie Isabelle. Po długiej chwili wydał z siebie ostry głos:
- Przynieście mi tu ogień czasu oraz jakąś rzecz Wybranej.
Dwaj słudzy przynieśli czarną miskę, w której płonął zielony ogień. Natomiast trzeci przyniósł białą bluzkę i wrzucił ją do ognia. Spłonęła natychmiastowo, wtedy ogień wystrzelił do góry i zmienił się koło. W środku zaczęły przewijać się kolory, aż zatrzymał się na białym, wtedy ukazała się Isabelle i Lucas, rozmawiali, głosy było słychać bardzo słabo.
- Powieź mi kim jest mój ojciec!
- Twoim ojcem jest sam Diabeł. W twoich krwi płynie krew Anioła i Diabła. Dlatego jesteś Wybraną!
- To nie możliwe! – dziewczynie popłynęły łzy po policzkach.
- Wybacz, nie chciałem ci tego mówić. – po słowach Lucasa promień zgasł.
„Świetnie. W końcu jej powiedział, teraz muszę ją tylko porwać i namówić by zgodziła się na Cremonie. Wszystko idzie zgodnie z moim planem” Pierwsza myśl jaka przebiegła mu po głowie.
- Zabrać mi stąd ten ogień! – wydarł się na sługi, które posłusznie wykonały polecenie.
Sam podszedł do zdjęcia i powiedział cicho:
- Niedługo córeczko się spotkamy i razem przejmiemy świat, lecz najpierw musi zginąć Lucas.
Do pomieszczenia wszedł szybko Drake:
- Panie! – chłopak lekko się ukłonił
- Czego?
- Andy i Caine mogą wyjść złapać Isabelle!
- Nie, zmiana planów! – odpowiedziała nie odwracając się.
- Jaka?
-Niech, Andy zaatakuje Wybraną, a cztery inne demony Lucasa i Alison, jak staną na drodze. Caine ma uratować Wybraną, ale nie zabijać Andy’ego on jeszcze się nam przyda! – ton głosu miał szorstki
- Oczywiście Panie, już im przekazuje.
Chłopak wyszedł, a Szatan rozmyślał dalszy plan. Po dwóch godzinach Drake wrócił:
- Panie, już ruszyli! W czymś mogę jeszcze pomóc? – Drake miał wysoki głos.
- Nie. Możesz odejść!
- Dziękuje. – chłopak się ukłonił i zniknął w czarnych drzwiach.
***
Isabelle wtuliła się w Lucasa:
- To nie możliwe! – dziewczyna miała stanowczy głos.
- Niestety to prawda, Isabelle- chłopak spojrzał na nią – Nie ważne, że to twój ojciec. Nie jesteś taka jak on! Nigdy nie będziesz!
- Dziękuje. – dziewczyna czule się do niego uśmiechnęła, chciała go pocałować, lecz przeszkodził jej w tym glos Alison.
- Przeszkadzam wam? – dziewczyna miała na sobie niebieską sukienkę.
- Nie – pierwszy odezwał się Lucas – W czymś ci pomóc?
- Tak, ktoś musi iść ze mną na zakupy.
- Ja pójdę – Isabelle wstała i zbliżyła się do Aliosn
- Ja też, wolę mieć pewność co kupujecie. – Lucas zadziornie uśmiechnął się do dziewczyn
- To za piętnaście minut na dole.- Alison oznajmiła to i wyszła.
Po piętnastu minutach wszyscy byli na dole, Alison nadal miała na sobie niebieską sukienkę, podkreślała jej okrągłości, wysokie czarne buty, włosy miała związane w wysoką kitkę. Obok niej stał Lucas ubrany w podarte jeansy i luźną czarną koszulę. Isabelle miała na sobie krótkie spodenki, morską bokserkę i trampki do kostki.
- Wszyscy gotowi? – Alison spojrzała najpierw na chłopaka opartego o ścianę, potem na Izzy stojącą obok kanapy.
- Idźmy już – Lucas podszedł do drzwi i czekał aż obje dziewczyny nie wyjdą.
Po dwudziestu minutach drogi doszli do parku, był pusty chociaż na zewnątrz było ciepło. Jak przeszli kawałek wyrosły przed nimi dwa demony i dwa za nimi. Lucas i Alison odwrócili się w odwrotne strony by chronić Isabelle, kiedy je atakowali Iz napadł Andy:
- Andy to ty!
- Andy’ego tu już nie ma! Teraz to moje ciało. – odpowiedział jej straszny głos przyprawiający o dreszcz.
- Kim ty jesteś! Zostaw mojego chłopaka! – Isabelle wykrzyknęła to na cały głos, Lucas odwrócił szybko się w jej stronę. Coś krzyknął, lecz dziewczyna go nie usłyszała.
- Twojego chłopaka, już tu nie ma. – znów odezwał się potworny głosi i rzucił się na nią.
W ostatniej chwili Andy’ego odrzucił nieznany chłopak, Isabelle była oszołomiona, nigdy wcześniej go nie widziała. Jak tylko Andy się podniósł uciekł razem z niezabitymi demonami. Szybko podbiegli do niej Lucas i Alison.
- Nic ci nie jest? – głos chłopaka był troskliwy
- Nie, on mnie uratował – wskazała na nieznajomego
- kim ty jesteś? – Alison wypowiedziała te słowa i przyjrzała mu się.
- Nazywam się Caine. Caine Bein.
~ Noelle